2predkosci

Epidemia dwóch prędkości

W artykule chcę poruszyć kwestię stosowania się do obostrzeń sanitarnych w Kościele polskim. Chciałbym opisać swoje obserwacje i odczucia, opierając się na faktach, a nie na doniesieniach medialnych. Zwróciłem uwagę na ten problem, informując o nim kurie archidiecezji warmińskiej oraz komentując wypowiedzi Konferencji Episkopatu Polski i jej przewodniczącego abp S. Gądeckiego. Niestety, moje działania nie przyniosły oczekiwanego skutku, a sytuacja wciąż się utrzymuje. Chcę jednak zwrócić uwagę osób duchownych na tę kwestię, zachęcając do refleksji i podejmowania odpowiednich działań.

Utopia zgniłych sojuszy z władzą państwową.

Kościół w Polsce podejmował decyzje w czasie pandemii poprzez organ kolegialny Konferencję Episkopatu Polski. Niektóre z tych decyzji zostały skrytykowane za brak strategicznego planowania i podejmowanie ich pochopnie. Nie wyciągnięto w porę wniosków z sytuacji we Włoszech i nie przygotowano planu na sytuację kryzysową. Jednakże, Kościół w Polsce podporządkował się dyrektywom władzy cywilnej i przestrzegał ograniczeń związanych z pandemią, tak jak to czyniły inne instytucje publiczne. Kościół podkreśla swoje zainteresowanie sprawami społecznymi i w sytuacji kryzysowej nie przerzucił tych trosk na instytucje publiczne. W tym kontekście warto również wspomnieć o działaniach kościelnych wolontariuszy, szpitalników czy zakonnic, którzy w trudnych czasach pandemii niesienia pomocy chorym i potrzebującym wykazywali się ofiarnością i empatią.

Można powiedzieć, że istniały obawy, że Kościół w Polsce mógł zawrzeć układ z władzami, na skutek którego nie odwołałby się od wyniku wyborów przeprowadzonych w trudnych warunkach pandemicznych. Warto jednak zauważyć, że nie ma dowodów na potwierdzenie takiej umowy.

Natomiast można stwierdzić, że w Polsce ograniczenia dla Kościoła w czasie pandemii były mniej dotkliwe niż we Włoszech. Niemniej jednak, niezależnie od różnic w podejściu do sprawy, Kościół w Polsce również doświadczył ograniczeń i musiał dostosować swoją działalność do sytuacji pandemicznej. Ale czy mu było wolno?

Choć kościoły we Włoszech były zamknięte, księża do swoich Parafian wychodzili…

Podobnie było i na Słowacji.

W Polsce faktycznie nie doszło do pełnego zamknięcia kościołów, a jedynie do wprowadzenia ograniczeń w liczbie wiernych mogących uczestniczyć w mszach oraz obowiązku noszenia maseczek. Niektórzy biskupi na własną rękę podjęli decyzję o zawieszeniu publicznych nabożeństw, ale większość kościołów działała nadal. Jednakże sytuacja była różna w porównaniu do Włoch, gdzie kościoły zostały całkowicie zamknięte na kilka miesięcy.

Co do kwestii deal’u, nie ma na to jednoznacznych dowodów, jednak niektórzy komentatorzy sugerują, że władze państwowe i kościelne mogły porozumieć się w sprawie przeprowadzenia wyborów prezydenckich w zamian za pewne ustępstwa. W każdym razie, fakt, że kościoły w Polsce były otwarte, mógł być jednym z argumentów w negocjacjach między obiema stronami.

https://fakty.interia.pl/raporty/raport-koronawirus-chiny/polska/news-biskup-gliwicki-jan-kopiec-odwolal-wszystkie-msze-z-wiernymi,nId,4381468

 

Palenie w piecu meblami, drzwiami i oknami

Duchowieństwo, które kiedyś uchodziło za elitarną klasę społeczną, dzisiaj podporządkowane jest koniunkturze i często splotom osobistych ambicji. Kościół w Polsce jednak w swojej możliwej „wallenrodowskiej” nadgorliwości uczynił znacznie więcej, a może nie to, co powinien zrobić na początku. W pierwszych negocjacjach z rządem pozwolono na redukcję nie praktyk, ale pobożności wobec sacrum. Wystarczyłoby tylko wstrzymać praktyki zgodnie z zaleceniami sanitarnymi (oraz z przykładu wynikającego z Włoch). Zamiast tego, poprzez prawo precedensu, przyznano rację rewolucyjnym wypaczeniom, które wprowadzano gdzie indziej w Kościele, zawsze z pogwałceniem wielowiekowej tradycji. Tak więc, podążając za ciosem redukcji nie ilości, ale jakości praktyk, pierwszym zaleceniem Episkopatu w dobie epidemii w Polsce, zaraz po wysuszeniu kropielnic, było formalne dokończenie procesu degradacji pobożności eucharystycznej przez liberalizację obrzędów udzielania Komunii Świętej. Poprzez pierwsze w historii Kościoła polskiego takie „zalecenie” Komunii na rękę, pewien proces zakończył się.

Do działań i zaniechań uprzednich zaliczam:

  • „wyrzucenie” tabernakulum z prezbiteriów nowo budowanych i istniejących kościołów,
  • usuwanie balasek z kościołów i nie instalowanie ich w nowych kościołach,
  • udzielanie Komunii na stojąco oraz episkopalne zatwierdzenie możliwości jej przyjęcia na rękę „na żądanie” wiernego,
  • spowiedź „za pokwitowaniem” przy okazji obrzędów sakramentalnych,
  • koncerty muzyczne zespołów świeckich w kościołach oraz
  • protestantyzacja oprawy eucharystycznej, „stadionowa” pobożność, itd.

Wobec Najświętszej Ofiary, jaką jest Golgota Chrystusa, i wobec miejsca Jej sprawowania, uczyniono już w Polsce dosłownie wszystko, co możliwe. A proces ten zakończono gremialnym zaleceniem KEP do udzielania Komunii Świętej wprost na rękę.

Is Communion in the Hand a Sin? | matt fradd

Wyjaśniam ukryte znaczenie tego sprzeniewierzenia się. Nie doszło do zatrzymania praktyk, lecz zrobiono gwałt na pobożności, by – moim zdaniem – przez to „kupić” bezwzględny aparat państwa. Oto trzy przykłady:

  1. Nie wprowadzono niezależnych od państwowych, ścisłych reżimów sanitarnych w kościołach. Mogłyby one działać niezależnie od narzuconych przez państwo – z poszanowaniem państwowych przepisów, jak to wynika z Konkordatu. Takie normy obowiązywałyby zarówno wiernych, jak i księży.
  2. Nie dostałem żadnych informacji (od paru miesięcy obserwuję profil Twitter-a KEP: @EpiskopatNews) o prowadzeniu przez KEP w obliczu pandemii działań tak niezbędnych i oczywistych jak koordynowanie dystrybucji środków ochrony osobistej oraz preparatów do dezynfekcji dla całego duchowieństwa w Polsce oraz służby liturgicznej.
  3. Stosowano wybieg „heroizmu wiary”, który przyświecał okupacyjnemu Kościołowi przy sprawowaniu Eucharystii. To uśpiło nade wszystko czujność na zagrożenie epidemiologiczne, przede wszystkim u duchowieństwa, a w konsekwencji u wiernych.

Inne przykłady tylko miały na celu ukrycie faktu, że duchowieństwo wycofało się z pierwszej linii frontu. Wynegocjowano na przykład, że księża nie muszą sprawować Eucharystii w maskach ani w rękawiczkach – co jest uznawane za „sukces negocjacyjny”. Odsunięto też możliwość przeprowadzenia świadomej interwencji kryzysowej wewnątrz Kościoła, co mogło przyczynić się do dezorganizacji. Zabrakło siły przekazu poprzez dobry przykład, co było spowodowane, w mojej ocenie, rolą katolickich mediów skażonych „dudaizmem”. Szczególnie wyraźne było to w przypadku ośrodka mediów toruńskich, który związany był z obozem rządzącym i który pozbawił prof. Mirosława Piotrowskiego roli felietonisty w TV TRWAM i RM.

Zagubienie i brak wyraźnej strategii Kościoła w Polsce w związku z pandemią COVID-19 wywołało wiele kontrowersji. Wiele osób odczuło rozczarowanie wobec duchowieństwa, które nie zdołało sprostać potrzebom wiernych w trudnym czasie. Wysłuchane zostały głosy, które były zarówno bardzo gorliwe jak i zacofane, jednak brakowało jasnej i spójnej alternatywy ze strony Kościoła.

Wielu wiernych odczuło nie tylko brak opieki duszpasterskiej, ale również rozczarowanie brakiem odważnego wyjścia ich duszpasterzy naprzeciw trudnościom. Chociaż niektórzy księża postulowali ochronę epidemiczną przez wiarę w Boga, to Kościół nie zaproponował spójnej strategii w obszarze obostrzeń epidemicznych, która byłaby konsekwentnie narzucana duchownym. Niestety, brak tej strategii wpłynął negatywnie na praktyki pobożnościowe wiernych, a niektóre z nich zostały nawet zakwestionowane.

Jako osoba wierząca, odczułem brak wsparcia ze strony Kościoła i zostałem zepchnięty do podziemia swojej wiary. Zamiast tego, w trudnym czasie musiałem sobie radzić sam. To było szczególnie bolesne dla mnie, że nie otrzymałem wsparcia ani od duszpasterza, ani od Kościoła.

Chociaż Kościół nie był w stanie sprostać trudnościom związanym z pandemią COVID-19, to w przyszłości powinien on działać bardziej proaktywnie i opracować strategię, która pozwoli na odpowiednie przystosowanie się do zmieniającej się sytuacji. Powinien on również bardziej aktywnie działać w zakresie opieki duszpasterskiej, zwłaszcza w trudnych okresach, takich jak pandemia. W ten sposób Kościół będzie mógł zbudować zaufanie i wsparcie wśród wiernych, którzy wciąż oczekują od niego wsparcia i opieki w trudnych czasach.

https://www.facebook.com/petycjaokomunieswnakleczacoidoust

https://www.facebook.com/niedzieladlaboga

Za sprawą zaleceń do pozostawaniu w domu doszło do masowego transmitowania Eucharystii i ex cathedra promowania udziału w celebracjach za pośrednictwem telewizji i internetu. Nie do pomyślenia dla mnie, odłączającego się od mediów na czas niedzieli, by spędzić czas z Bogiem i rodziną. Słyszę wielkie wołanie Opatrzności Bożej w inicjatywach, jakie z wyraźnego natchnienia opublikowałem w internecie na parę miesięcy przed eskalacją sytuacji epidemicznej. Wokół inicjatyw “petycji o Komunię Świętą na klęcząco i do ust” oraz “Niedziela dla Boga” zebrałem w tamtym okresie dwie grupy ponad 100 internetowych fanów każdej z tych inicjatyw.

Osobista relacja

Kryzys związany z pandemią COVID-19 wywołał nie tylko zmiany w życiu społecznym i zawodowym, ale także wpłynął na organizację życia religijnego. W czasie pandemii, kościoły i parafie podobnie jak wiele innych instytucji, musiały dostosować swoje działania do wytycznych sanitarnych, by zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa. Niestety, nie wszyscy proboszczowie zrozumieli znaczenie zachowania bezpieczeństwa i zdrowia swoich wiernych. Niektórzy nadmiernie restrykcyjnie interpretowali wytyczne Episkopatu, a niektórzy, przeciwnie, nie przestrzegali ich wcale.

Obserwując swoją i okoliczną wspólnotę parafialną, można było zauważyć, że niektórzy księża proboszczowie czuli się jak szeryfowie na Dzikim Zachodzie, zakazując wiernym udzielania Komunii do ust i odcinając się od kontaktu z nimi. Osobiście musiałem interweniować w kurii metropolitarnej archidiecezji warmińskiej na okoliczność zakazu udzielania Komunii do ust w jednej z parafii mojego dekanatu. Choć była to skuteczna interwencja, reakcja proboszcza była dla mnie upokarzająca.

Podobnie, podczas jednej niedzielnej Mszy Świętej, jako jedna z pięciu dozwolonych osób, poczułem się wykluczony przez proboszcza, który przed obrzędem Komunii narzucił narrację o tym, że wszyscy muszą przyjąć Komunię Świętą na rękę. W momencie, gdy ja wziąłem Komunię na klęcząco i do ust, poczułem się wykluczony z parafii i postawiony w roli buntownika. Jednakże, decyzja o tym, by nie przestrzegać zaleceń sanitarnych przez księdza, sprawiła, że realnie zacząłem obawiać się o swoje zdrowie i skorzystałem z dyspensy.

Niestety, moje próby skontaktowania się z proboszczem, by dowiedzieć się, jak będzie wyglądał udział we Mszy Świętej, zostały przez niego zignorowane. Dowiedziałem się o tym, że Mszy Świętej nie będzie, dopiero dzięki ogłoszeniu na stronie internetowej archidiecezji, co skłoniło mnie do zastanowienia, jak inni parafianie dowiadują się o takich zmianach.

Tak więc od dnia ogłoszenia pierwszej dyspensy związanej z limitem wiernych do 50 osób w kościele, jako wierny musiałem pokornie czekać na ogłoszenia parafialne podane na stronie internetowej, ale już po niedzieli. Utrudniony kontakt połączony z odcięciem się od wiernych – tego doświadczyłem u swojego proboszcza w momencie pierwszego tak poważnego kryzysu w Kościele polskim. Zacząłem unikać myślenia o Spowiedzi, zadbałem bardziej o życie wiarą i według Rad Ewangelicznych – ale głodu eucharystycznego nikt “syty” nie zrozumie. Nie było u nas żadnego udzielania Komunii Świętej na zewnątrz kościoła, spowiedzi na otwartym powietrzu, czy nawet aktualnych ogłoszeń na pozorowanej stronie internetowej mojej parafii.
Księdzu owemu proponowałem również wdrożenie i uruchomienie transmisji internetowych Mszy Świętej dla parafian w okresie najtrudniejszym, marcu-kwietniu 2020… bezskutecznie.

Pierwsze, osobiste reakcje na znoszenie obostrzeń

Dalszy obraz zażenowania to moment stopniowego znoszenia ograniczeń z końca kwietnia 2020. Wtedy od 1 maja wróciłem do praktyki uczestnictwa w Eucharystii, jednak stojąc na zewnątrz kościoła. Nie przystępowałem i nie przystępuję przy tym do Komunii, choć miałem i mam Jej wielkie pragnienie. Nie mogłem z czystym sumieniem iść do Komunii wchodząc do kościoła, gdzie:
– już była przepisami wyznaczona liczba wiernych
– nie wszyscy noszą maski…
Tak wyglądała od tamtego momentu każda moja niedzielna Eucharystia. Ksiądz proboszcz pomimo kierowania do niego listów email z prośbą o zakładanie maski oraz udzielanie Eucharystii w wejściu do kościoła, nie reaguje na to wcale. Od paru niedziel w ogóle już nie modli się o ustanie epidemii, nawet w modlitwie wiernych (!).
Powyższe zachowania są gorszące, nawet samo o nich mówienie z intencją szkodzenia w ten sposób Kościołowi. Ale tłumaczenie komuś z zewnątrz, że doznaję należytej opieki i troski duszpasterskiej, co jest nieprawdą, byłoby z pewnością naruszeniem sprawiedliwości i zaniechaniem upominania błądzących. Chyba bardziej w tym momencie umarłemu kadzidło okazało by się potrzebniejsze niż milczenie o powyższych zaniedbaniach.

Nie wszędzie palą krzesłami, stołami, drzwiami i oknami…

Zadziwia mnie, jak krytykowani przeze mnie przede wszystkim za pentekostalne formacje religijne oraz “youtuber-skie” dokonania księża jezuici z Łodzi potrafili ogarnąć ten początkowy bałagan i chaos. Wprowadzili kontrowersyjną (dla mnie niewolniczą) “tacę elektroniczną”. Zastosowali bieżącą komunikację z wiernymi w internecie. Wprowadzili nawet dwa rodzaje kolejki do Komunii – uznając potrzebę wiernych, chcących przyjąć Ciało Pana Jezusa godniej. Gdzie indziej zaś w Polsce poprzez internet obserwowałem organizowanie “tradycyjnej” Mszy Świętej (z obowiązkiem udzielania Komunii wiernym wyłącznie na kolanach i do ust), błogosławieństwa kapłanów Najświętszym Sakramentem z wież kościołów, z samolotów, przez szyberdachy aut, spowiedzi święte mobilne (przez okna w samochodach), organizowanie co pół godziny Mszy Świętej przez całą niedzielę – by obejść limity wiernych, itd. Ta ostatnia praktyka to ewenement, bo ksiądz może według KPK odprawić maksymalnie trzy Msze Święte w ciągu dnia (trynacja), jednak po tej zdecydowanie pozytywnej decyzji Episkopatu limit ten miał nie obowiązywać. Według moich obserwacji niewielu księży wyszło z tą możliwością do swoich wiernych, ale te promienne przykłady niech będą wielkim wyrzutem sumienia dla wszelkich zamkniętych po plebaniach duchownych.

Ci, którzy mówią raz tak, raz nie…

Epidemia COVID-19 po ustaniu obowiązkowej kwarantanny narodowej i zaprzestaniu egzekwowania obostrzeń sanitarnych, zbiera obecnie coraz śmielsze żniwo w Polsce. Z dnia na dzień rośnie dzienna liczba nowych zakażeń koronawirusem (na dzień 8 czerwca stwierdzono jednego dnia 600 nowych zakażeń). Obserwuję, jak unisono Episkopat uderza w dzwony wraz z władzą rządową.

Odblokowanie gospodarki, odblokowanie tacy – jeden dzwon… Zniesione limity wiernych w świątyniach, klientów w sklepach i kinach – kolejny dzwon. Doszło jednak w tym okresie do kilkukrotnego przestawienia wektorów zmian, co spowodowało rozchwianie społeczeństwa. Najpierw czegoś zakazywano, potem to znoszono przeciwstawnymi opiniami i prognozami. Przedstawiciele władzy wprost prowokowali do takiego stanu przez rażące obchody rocznicy smoleńskiej, czy wizyty Kaczyńskiego na grobie matki.
Teraz zaś zdezorientowani ludzie jeszcze większego wstrętu nabrali do obowiązujących wcześniej, racjonalnych działań w celu zatrzymania rozprzestrzeniania się epidemii. A przy tym przemilczane są fakty wskazujące na to, że sytuacja epidemiczna wcale nie została opanowana. Ostentacyjne, “oddolne”, “rewolucyjne” zgromadzenia, podburzanie do buntu przez kontrolowaną opozycję antyrządową, tak naprawdę uczyniły większy wyłom w solidarności społecznej niż legalne działania wtedy, gdy obowiązywały ścisłe reżimy sanitarne. Szaleńcze teorie spiskowe i antyszczepionkowe fobie doprowadziły do bankructwa ideę solidarności z najsłabszymi, dotkniętymi niedołęstwem, niepełnosprawnością, czy zwykłą starością.
Po wprowadzeniu kwarantanny w samym sekretariacie KEP (gdy jeden z interesantów okazał się mieć wynik pozytywny na SARS-COV-2), przewodniczący KEP abp Gądecki w przeddzień obchodów uroczystości Bożego Ciała, dopiero wtedy wrócił do dialektyki “przestrzegania norm sanitarnych”. Nie wskazał jednak, kto miałby tych norm przestrzegać, wierni, czy duchowni. Pielgrzymka łowicka dotarła do Częstochowy, ale nie obyło się bez zgrzytów… Jeden z biskupów stwierdził nawet, że dyscyplina sanitarna wśród wiernych w czasie organizowanych pielgrzymek mogłaby całkowicie wykluczyć ryzyko zakażenia.

Czy aby tylko u wiernych, ponieważ “konsekrowane ręce nie roznoszą wirusa”? – parafrazując kontrowersyjną wypowiedź ks. prof. T. Guza.

W opublikowanym przed uroczystością Bożego Ciała komunikacie KEP  widnieje żelazne podtrzymanie tej filozofii:

„W kontekście zbliżającej się Uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa – mając na uwadze zdrowie i życie naszych rodaków – zwracam się do wszystkich uczestników uroczystości religijnych z gorącym apelem o konsekwentne stosowanie się do aktualnych zaleceń sanitarnych. W sposób szczególny proszę o zasłanianie ust i nosa lub zachowanie dystansu 2 metrów od innych uczestników zgromadzenia. Wskazania te obowiązują wszystkich uczestników liturgii, z wyjątkiem celebransów”.

Ciekawy artykuł na powyższy temat jako uzupełnienie :

http://wiez.com.pl/2020/04/06/komunia-moze-jednak-roznosic-zarazki/

Zapalniki społecznej rewolty

Masowe „zrzucanie masek” promują również prowadzący kampanię prezydencką niektórzy kandydaci. Nie zasłaniają twarzy, organizując masowe wiece poparcia w ramach kampanii, na których fotografują się z kandydatem w bezpośredniej bliskości. I to bez jakichkolwiek środków ochrony osobistej, czy nawet objawów skrępowania taką postawą…

Po stronie zaś wiernych, ogarniętych manią narodowo-wyzwoleńczej rewolty, czy „przedmurza chrześcijaństwa”, nakładanie ograniczeń na wolności obywatelskie nie jest historycznie do pogodzenia i uzasadnione statystycznie. Podobne, neo-prawicowe formacje w ramach obrony zagrożonych według nich wolności obywatelskich, odgradzają się od społeczeństwa za barykadą: strzelnicy, kaplicy, mennicy, i innych “imponderabilów”. Pomimo de facto godzenia przez nich samych w promulgowane pryncypia: ochrony osób starych, ubogich, wdów i sierot…, ci sami rozpowszechniają powszechne rozprężenie w zakresie społecznego dystansowania, nienoszenia masek i niestosowania innych środków ochronnych przed skażeniem. Uprawiają demagogię porównywania okresu komunistycznej dyktatury stanu wojennego ze stanem zagrożenia epidemicznego. Tworzą wrażenie, że Kościół w Polsce dogadał się z rządem pod względem wycofania się z praktyk religijnych (więcej na ten temat: “Koronowani krytycy hierarchii”. ) Jedna rzecz, która zasługuje na wytłuszczenie: ci wszyscy, wierni jak i duchowieństwo, stosują znany w psychologii mechanizm wyparcia wobec własnej odpowiedzialności za zdrowie swoje i najbliższych.
Zrzucenie odpowiedzialności na rząd w kwestii reżimów sanitarnych to ślepe poddaństwo wobec otoczki propagandowej. Podejmowane są w ramach takiej propagandy działania na rzecz ratowania wizerunku władz przy przeciekających do opinii publicznej rażących zaniedbaniach i trwonieniu funduszy do walki z epidemią.

Ta sytuacja przez zespawanie z polityką rządu, dotyczy także ratowania swojego wizerunku przez hierarchów kościelnych.
Władza państwowa dopuszcza jednak przy tym do skrajnej subiektywizacji poglądów u ludzi. Konsekwencją jest mitologizacja i odrealnienie w dziedzinie zagrożenia epidemicznego. Epidemia koronawirusa jest już coraz częściej przedmiotem wiary lub niewiary. Głoszących zaś potrzebę kontynuowania polityki lockdown nazywa się coraz śmielej świrusami lub heretykami, zależnie czy osoba ta należy do hierarchii kościelnej, czy do establishmentu frakcji rządzącej.

Puenta

Pośród poglądów głoszonych przez teoretyków relacji społecznych (socjologów) i ekspertów od duszpasterstwa (hierarchów) w płaszczyźnie społecznej wytworzyła się próżnia. Nikt nie ma odwagi przejąć pełnej inicjatywy w celu wyprowadzenia narodu polskiego z rosnących statystyk skażeń i umieralności. Działania drążące skałę, czy drażniące lwa, przyjmują już kształt paranoidalnych konstrukcji nie do zrealizowania. Letalny stan świadomości społeczeństwa o realnym zagrożeniu pandemią, podtrzymywany jest przez błędne i sprzecznie postawione diagnozy. Trwa rozprężenie, którego rezultatem będzie powtórzenie scenariuszy z krajów w tej chwili przeżywających poważne turbulencje, także w wymiarze społecznych niepokojów. Epidemiolog profesor Gut, określił obecny stan w Polsce jako zmierzający do przymusowego “wyłapywania” zakażonych i umieszczania ich w izolatoriach. Do takiego stanu rzeczy przyzwyczajane jest coraz bardziej społeczeństwo przez radykalizowanie nastrojów społecznych. Buta i arogancja rządzących oraz wprowadzanie kolejnych instytucji prawnych (jak np. wprowadzenie zagranicznych agencji ochrony do obrony w czasie kryzysu strategicznych obiektów infrastruktury państwa), zmierzają do otwartej konfrontacji ze społeczeństwem i realizacji wizji profesora Guta.

Prof. Gut: Mamy powszechne rozprzężenie i wiele osób kwestionuje groźbę zachorowań. Możliwe, że trzeba będzie rozważyć stosowanie nowego typu kwarantanny, już nie w domu, ale kwarantannę przymusową w izolatoriach.

Za:

https://wiadomosci.wp.pl/koronawirus-w-polsce-ile-brakuje-do-powrotu-zakazow-ekspert-mowi-o-przymusie-zamykania-ludzi-w-izolatoriach-6519594909689473a

Apel

Open Source Against COVID-19

Jako mój gorący apel w ramach miłości bliźniego proszę: noście maski. Zwracajcie jedni drugim uwagę na nienoszenie przez nich masek. Trwoga przed skażeniem nie jest przejawem braku wiary, ale roztropności i odpowiedzialności za drugich – a jeśli tego nie podzielasz, doceń, że drugi człowiek się stara choć nieudolnie o lepsze jutro dla wszystkich.

Dnia 11 czerwca 2020 w uroczystość Bożego Ciała.