hpop

Szatan jeszcze istnieje?

W skrócie

Szatan jest naszym największym wrogiem i jest faktem objawionym przez Boga, o którym Kościół mówi jako o dogmacie. Nie można odrzucić prawdy o istnieniu złych duchów ani w nią powątpiewać, gdyż byłoby to herezją. Szatan dąży do zniszczenia duszy człowieka i jest przeciwieństwem Anioła Stróża, który pragnie nas uszczęśliwić i Bogu przysporzyć chwały. Wierzenie w istnienie szatana jest konieczne dla katolików.

Szatan jeszcze istnieje?

1. O upadku aniołów – fragmenty z książki: „Rzecz o Aniołach” do której materiały zebrał i ułożył O. Melchior Fryszkiewicz, OFM Conv, wyd. Michalineum 1992.

Upadli aniołowie – szatani

Istnienie szatanów nie jest jakimś wymysłem czy tylko przypuszczeniem, ale faktem objawionym przez Boga, a nauka Kościoła świętego o tej prawdzie jest dogmatem. Czy chcemy czy nie, musimy wierzyć w ich istnienie. Kto by odrzucił prawdę o istnieniu złych duchów lub w nią powątpiewał, popadnie w herezję.

Szatan jest naszym największym wrogiem. Nikt jak on nie stara się przeszkodzić nam w zbawieniu duszy. Praca nad tym stanowi jak gdyby jedyny jego cel. Jest krańcowym przeciwieństwem Anioła Stróża: podczas gdy pierwszy pragnie uszczęśliwić człowieka, a Bogu przysporzyć jak najwięcej chwały, drugi usiłuje ściągnąć duszę ludzką w otchłań wiecznego nieszczęścia, a chwałę Stwórcy pomniejszyć.

W pierwszych wiekach żyli heretycy zwani Manichejczykami, którzy nauczali, że szatanów Pan Bóg stworzył. Opierali się m.in. na następujących tekstach Pisma Świętego: „Od początku był on (diabeł) zabójcą i w prawdzie nie wytrwał” (J 8, 44) oraz „Diabeł trwa w grzechu od początku” (J 3, 8). Wystąpił przeciw temu św. Augustyn i wyjaśnił, że Bóg stworzył tylko dobre duchy. Słowa „od początku” należy rozumieć nie tak, że szatan jest zły od początku swego stworzenia, ale że jest taki od początku swego istnienia jako szatana, czyli złego ducha.

Zarówno próba, jak i grzech aniołów nastąpiły zaraz po ich stworzeniu. Jak pierwszym aktem woli dobrych aniołów był akt doskonałej miłości Boga, tak pierwszym aktem woli złych aniołów był akt pychy. Pierwsi zasłużyli sobie na niebo, drudzy na piekło. Nagroda i kara nastąpiły zaraz po próbie. Ojcowie Kościoła i teologowie uczą, że Bóg upadłym aniołom nie dał czasu na pokutę, ale strącił ich do piekła zaraz po grzechu. „Widziałem szatana spadającego z nieba jak błyskawica” (Łk 10, 18), mówi Chrystus. Błyskawica oznacza tu szybkość z jaką po grzechu nastąpiła kara.

Dlaczego Pan Bóg nie dał upadłym aniołom czasu na odbycie pokuty? Powodów jest wiele. Wina szatana była bez porównania większa od winy grzesznego człowieka, bowiem jako anioł miał rozum i świadomość doskonalsze. Miał pełne poznanie dobra, a wybrał sprzeciw. Chrystus odkupił człowieka, bo jego upadek pochodził ze słabości ciała, a nie odkupił szatana, który od tej słabości jest wolny. Anioł zgrzeszył z własnej winy – człowiek z namowy. Św. Jan Damasceński mówi: „Dlatego diabeł… wszelkiej pokuty był pozbawiony”.

Św. Brygida, której Bóg w objawieniach dał poznać naturę dobrych i złych aniołów, mówi o szatanach: „Upadek ich nie pozostawił żadnej nadziei wybawienia. Nikt ich nie zachęcał do złego, więc nie mogli mieć i Odkupiciela”. Cytuje również taką rozmowę między Panem Jezusem i Lucyferem:

– Dlaczego nie prosisz o miłosierdzie? – powiedział Pan do Lucyfera.
– Wolałbym cierpieć raczej jeszcze więcej, aniżeli błagać Twego przebaczenia lub zgiąć kolano przed Tobą – odpowiedział strącony anioł.

Dlaczego szatani są tak zatwardziali w złym? Teologowie sądzą, że główną przyczyną jest to, iż nie otrzymali od Boga łaski pokuty. Łaski tej nie mają, bo minął już dla nich czas zasługi. Nie było okresu przejściowego od grzechu do kary. Natychmiast po jego popełnieniu znaleźli się w punkcie krańcowym. Zamiast umiłować Boga, który był ich celem, umiłowali siebie i w tej miłości własnej, która jest zarazem nienawiścią do Boga, trwają.

Św. Tomasz twierdzi, że dla anioła pokuta i nawrócenie są wprost niemożliwe, bo nigdy nie odstępuje on od tego co raz wybierze i pokocha. Wynika to z doskonałości jego poznania i rozumu. Kiedy dojdzie do nich wola, jest już integralnie i niewzruszenie z nimi złączona. Anioł nie zna wahań, wycofywania się i powrotów.

Źli aniołowie, jak przed upadkiem, tak i po nim tworzą pewną hierarchię. Gdy zły duch opuści człowieka – mówi Pan Jezus – „bierze z sobą siedmiu innych duchów, złośliwszych niż on sam” (Mt 12, 45). Hierarchia złych duchów tworzy się według ich zdolności naturalnych, bo tych przez grzech nie utracili. Demoni niżsi są posłuszni wyższym nie z miłości ku nim ani z zamiłowania do posłuszeństwa, lecz z przewrotności i nienawiści do Boga i ludzi. Ludzie bezbożni, dla wykonania swych przewrotnych planów, łączą się często z silniejszymi od siebie i im się podporządkowują. Tak samo czynią złe duchy, bo to zwiększa ich siłę szkodzenia ludziom i działania na rzecz umniejszania chwały Bożej (św. Tomasz).

Kara, jaka spotkała upadłych aniołów jest podwójna. Jest karą odtrącenia i karą zmysłów. Po dokonaniu grzechu zostali strąceni z nieba, o czym mówi Pan Jezus:
„Widziałem szatana spadającego z nieba jak błyskawica” (Łk 10, 18)
– są więc odtrąceni i nie oglądają Boga. Pismo Święte mówi też wyraźnie o tym, że cierpią i karę zmysłów: „Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny przygotowany diabłu i jego aniołom” (Mt 25, 41); „…bowiem Bóg aniołom, którzy zgrzeszyli, nie odpuścił, ale wydał (ich) do ciemnych lochów Tartaru” (2 P 2, 4).

Jest faktem niezaprzeczalnym, że za dopuszczeniem Bożym szatani ukazują się ludziom. Zwykle przybierają kształty zwierząt, z wyjątkiem jagniąt i gołębi; rzadziej przyjmują postać ludzką. Lecz bywa niekiedy, że przemieniają się w aniołów światłości, a nawet w Matkę Boską i Pana Jezusa.

2. Z książki „Szatan największy wróg człowieka”

Jasne postawienie problemu egzystencji szatana oraz niebezpieczeństwa jakie przedstawia on dla każdego człowieka, opisane w ewangeliach, w nauczaniu samego Boga Wcielonego, kontynuowane jest z taką samą bezkompromisowością, mocą i jasnością przez pierwszego następcę Chrystusa, Św. Piotra: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć!”. „Mocni w wierze stańcie przeciwko niemu”. Poddany próbie – zawiódł, pociągnął do buntu przeciw Bogu aniołów, które razem z nim zostały skazane na potępienie. Z ulubieńca Boga stał się szatanem. Pomimo potępienia zachował naturę anioła i związane ze swoim przodującym stanowiskiem wielkie siły duchowe, tak, że stanowi potężną osobowość. Bóg w swoich zamysłach pozwolił mu kusić pierwszych rodziców w raju. Tu była ich próba. Na swoje i nasze nieszczęście również i oni zawiedli w tej próbie. I wtedy Bóg ich nie odrzucił i pozostawił otwartą możliwość nawrócenia. Obiecał im Odkupiciela. Dla całego rodu ludzkiego. Każdy człowiek musi przejść próbę i od niego zależy jak przyjmie łaskę Chrystusa i jak ją wykorzysta, przede wszystkim czy wierzy w Chrystusa, naśladuje Go i w walce życiowej przeciwstawia się szatanowi. Niebezpieczeństwo polega na tym, żeby potęga szatana nie została źle oszacowana.
Szatan nie posiada absolutnej mocy nad nami, gdyż jest całkowicie od Boga zależny, bez Boga rozpłynąłby się natychmiast w nicość. Moc, którą wykonuje nie jest jego mocą, lecz pochodzi od Boga. To jest to samo, co Chrystus powiedział do Piłata: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej z góry nie dano”.(J 19,11).
Któż nie pamięta pełnego głębokiej treści opisu trzykrotnego kuszenia Chrystusa (Mt 4,1-11) przed rozpoczęciem Jego publicznej działalności? A następnie tych epizodów, kiedy to szatan stara się pokrzyżować drogi Boże, jeśli nie stawiamy mu żadnego oporu (por. Mt 12,45)?
I jak nie pamiętać, że Chrystus mówiąc trzykrotnie o szatanie jako swoim wrogu nazywa go „księciem tego świata” (J 12,31; 14,30; 16,11)?
Bardzo wiele fragmentów Nowego Testamentu zwraca uwagę na to, że jego ciążąca obecność przynosi śmiertelne zagrożenie. Św. Paweł nazywa szatana „bogiem tego świata” (2 Kor 4,4) i uprzedza o walce, jaką my chrześcijanie mamy stoczyć nie z jednym szatanem, ale z całym strasznym ich mnóstwem:”Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich” (Ef 6,11-12).
Różne teksty ewangeliczne wskazują, że nie chodzi o jednego złego ducha, lecz o wiele (Łk 11,21;Mk 5,9) ale jeden jest główny i to jest szatan, co tłumaczy się: nieprzyjaciel wróg. Jest z nim wielu innych – wszystko stworzenia Boskie, ale upadli na skutek buntu i dlatego skazani na wieczne potępienie.
To, dlaczego Bóg niewiernemu, upadłemu aniołowi i niegodnemu sędziemu takiej władzy udzielił, może niejednego bulwersować i wydawać się do końca niezrozumiałe, pewne natomiast jest, że Bóg dopuszczając działanie szatana i często związane z tym cierpienia duchowe i fizyczne czyni to z niezgłębionej miłości do człowieka, chcąc aby jeśli jest to zbuntowany grzesznik wstrząsnąć nim i oświecić jego rozum, abyśmy raz jeszcze dokonali świadomego i dobrowolnego wyboru na całą wieczność (mimo, że po upadku Adama wszyscy zasłużyliśmy na wieczne potępienie), abyśmy również doświadczając zła bardziej pragnęli i pokochali Dobro i Prawdę, Czyli Boga samego, abyśmy również lepiej poznali swoją ułomność, niedoskonałość i słabość a także nędzę i nicość, a w ten sposób uświadomili sobie całkowitą zależność we wszystkim co dobre od Boga, aby całkowicie i bezgranicznie zaufać Jego Miłosierdziu. Chodzi również o to, abyśmy niczego co dobre nie przypisywali sobie, własnym siłom i zdolnościom (gdyż wszystko to otrzymaliśmy bez żadnych zasług od Boga, dla Jego, a nie naszej chwały: -„darmo otrzymaliście darmo dawajcie”, mówi Św. Paweł Apostoł) gdyż to wbiło by nas w pychę i wydawałoby się nam, że szczęście nasze polega na widzialnej wielkości ziemskiej. Cierpienie moralne i fizyczne przyjęte z całkowitym poddaniem się woli Bożej i złączone z ofiarą Chrystusa ma wartość nieskończoną. W ten sposób składamy z siebie wraz z Chrystusem żywą ofiarę Bogu Ojcu jako wynagrodzenie za grzechy własne i bliźnich, mając swój udział w dziele współodkupienia świata, a przy tym oczyszczamy i uświęcamy siebie. Grzechy są tak straszną rzeczą, że aby wykupić się z nich świadomie, każdego dnia złożyć Bogu na wzór Jego Syna żywą ofiarę z siebie, ale żeby była skuteczna musi być złączona z ofiarą Jezusa i trzeba być w stanie łaski uświęcającej (jako ofiarę należy tu rozumieć także: modlitwę, pobożne uczestnictwo we Mszy Św., dobre uczynki itp.). Dlatego szatan najbardziej nienawidzi tych, którzy pokornie i cierpliwie na wzór Chrystusa i Matki Bożej znoszą wszelkie cierpienia duchowe i fizyczne i łączą je z ofiarą Jezusa dla większej chwały Bożej.
Widzimy więc ,że tak jak dla grzeszników cierpienie moralne, duchowe i fizyczne (w tym różne choroby, nagła utrata kogoś bliskiego, czy nagłe kalectwo itp.) jest wielkim darem Miłosierdzia Bożego dla zastanowienia i opamiętania w celu zawrócenia z błędnej drogi, tak dla będących już w stanie łaski uświęcającej może stać się okazją do zasług i doskonaleniu się w cnotach chrześcijańskich.
Także ojciec ziemski gdy wyczerpie wszystkie środki wychowawcze w stosunku do nieposłusznych dzieci, nie zawaha się użyć rózgi i wiadomo, że czyni to z miłości a nie nienawiści, aby tylko sprowadzić swoje dziecko na dobrą drogę.
Przyjęcie cierpienia duchowego czy fizycznego będącego spuścizną grzechu pierworodnego, nie oznacza akceptacji zła, ale wręcz przeciwnie, zło, które nas spotyka mamy pokonać dobrem, nienawiść – miłością, a nie odwrotnie, bo to tylko pomnaża zło. Wielkość czyli świętość człowieka poznajemy po jego zdolności do przebaczania, do której nie jesteśmy zdolni bez łaski Bożej, wysłużonej nam przez Chrystusa na Krzyżu. Obowiązkiem katolika jest również upominanie błądzących, dawanie dobrego przykładu oraz branie w zależności od powołania i stanu w jakim się znajduje aktywnego i czynnego udziału w budowaniu lepszych i sprawiedliwych struktur społeczno-politycznych opartych na miłości Boga i bliźniego.
Trzeba nieustannie pamiętać, że wolności i sprawiedliwości nie zdobywa się raz na zawsze, ale trzeba je nieustannie zdobywać na nowo, gdyż walka dobra ze złem, czyli pokusami ciała i szatana będzie z postanowienia Bożego trwała do końca świata, a naszym zadaniem jest ciągłe dokonywanie wyboru z wszystkimi konsekwencjami na całą wieczność.
Jasnym jest również, że szatan nie może w najmniejszej mierze uczynić ponad to, na co mu Bóg pozwala. Widzimy to u Hioba, że Bóg wytyczył określone granice: „Dobrze, niech będzie w twojej mocy! Życie mu tylko zachowaj” (Hi 2,6). Na ten temat wypowiada się również Doktor Kościoła św. Teresa z Avila. Ona sama przeżywała udręki ze strony szatana: „Nie lękam się zbytnio przeklętego, ponieważ wiem, że bez Woli Bożej nie może się nawet poruszyć!” („Życie” str. 300)
Nasza nauka oparta na prawdach objawionych przez samego Boga, dająca nam absolutną pewność co do istnienia mocy piekielnych, prowadzi nas do postawienia zasadniczego pytania: Czy i jakie są oznaki działalności szatana? Odpowiedź na to pytanie wymaga dużej ostrożności, nawet jeśli ślady działania złego ducha mogą się wydawać niekiedy oczywiste. Możemy natomiast z całą pewnością przyjmować jako zgubne działanie:
1) tam, gdzie negacja Boga jest całkowita, przebiegła i bezsensowna;
2) gdzie utwierdza się kłamstwo totalne i obłudne przeciwko jasnej prawdzie;
3) gdzie miłość jest wygnana przez egoizm okrutny i wyrachowany;
4) gdzie imię Chrystusa jest prześladowane ze świadomością nienawistną i buntowniczą (por. 1 Kor 16,22; 12,3)
5) gdzie duch Ewangelii jest sfałszowany i faktycznie odrzucony;
6) gdzie do głosu dochodzi rozpacz ostateczna itp.

Jest też diagnoza o wiele bardziej rozległa, diagnoza nie pozbawiona dla wszystkich swego dramatycznego znaczenia, której literatura poświęciła też swoje głębokie stronnice (por. np., dzieła Bermansona i studia nad nimi: Ch. Neeller, Litter du siecle I, 397; P. Macchi, II volto del male in Germanos; por też Satan, Etufrd, Carmelit, Desclee de Br. 1948).
Nasuwa się więc następne pytanie: „czy problem szatana jest tylko przedmiotem wiary, czy istnieje tutaj także pewne doświadczenie? Jest jednym i drugim. Bóg objawił nam ten problem, ale istnieje również pewne doświadczenie, każdy gorliwy wierzący w jakiś sposób przeżyje działanie szatana, albo poprzez wewnętrzne pokuszenie lub przez bezpośrednie szatańskie udręki ze strony otoczenia. Istnieje jeszcze bardziej uchwytne doświadczenie. Przeżywa je każdy mistyk, bo tam gdzie Bóg z miłością pochyla się nad duszą może mieć również przystęp szatan. Wystarczy choć częściowo przestudiować historię mistyki, aby się o tym przekonać.
Powołujemy się na dwóch autorytatywnych świadków: są to doktorzy Kościoła Świętego z dziedziny mistyki:
Karmelitanka – św. Teresa z Avila i św.. Jan od Krzyża. Pierwsza jest reformatorką Karmelu, autorką 6 tomów pism mistycznych. We wrześniu 1970 roku Papież Paweł VI ogłosił ją jako pierwszą kobietę Doktorem Kościoła. św. Teresa przeżyła podczas wizji okropność piekła, została tam przeniesiona (Życie 312) podczas świętokradzko odprawianej Mszy Św. przez pewnego kapłana i w związku z jego pogrzebem ujrzała na własne oczy szatana. Była również przez niego dręczona. Pisze o tym w następujących słowach: „Pewnego razu dręczył mnie w ciągu pięciu godzin, strasznymi cierpieniami połączonymi z silnym wewnętrznym i zewnętrznym niepokojem. W pewnej chwili zdawało mi się, że jestem już u kresu sił. Osoby otaczające mnie były przerażone i nie wiedziały co mają czynić. Ja również byłam zupełnie bezradna… W innym wypadku zaatakowały mnie złe duchy, gdy znajdowałam się w chórze. Nie chcąc wzbudzać niepokoju wśród mego otoczenia – oddaliłam się z chóru. Pomimo tego osoby, które znajdowały się w oddaleniu od miejsca mego pobytu, usłyszały silne uderzenia kijem. Ja sama słyszałam obok mnie głosy umawiających się. To były głosy szorstkie, nabrzmiałe złością… Pewnej nocy byłam pewna, że zostanę uduszona. W chwili gdy Siostry kropiły wodą święconą, ujrzałam wielką ilość uciekających piekielnych duchów, które wpadały jak gdyby do otchłani. Złe duchy dręczyły mnie tak często, że wyczerpałabym cierpliwość własną i słuchaczy, gdybym chciała wszystkie fakty opowiedzieć („Życie” 296,298,299). Nie może być mowy o urojeniu, gdyż inni z otoczenia współprzeżywali te fakty.
Nieprzyjaciel dzierżył mnie również myślą, że jak mogłam odważyć się przy moich tak licznych chorobach zamknąć się w domu, znajdującym się w tak beznadziejnym stanie, praktykować surową pokutę, podczas gdy poprzedni klasztor był obszerny, przyjemny i tak dobrze się w nim czułam, mając przy tym tyle przyjaciółek, gdy tymczasem tutejsze siostry mogą mi nie odpowiadać towarzysko.
Przedstawił mi również, że podjęłam się zbyt trudnego zadania i mogę zwątpić i popaść w rozpacz.
Te skrupuły powstały z podpuszczenia złego ducha, ażeby mnie pozbawić spokoju i uniemożliwić przy pomocy wywołanego zamętu wewnętrzną modlitwę i w ten sposób zgubić moją duszę.
Te błędne wyobrażenia przedstawił mi nieprzyjaciel tak żywo przed oczyma, że nie byłam w stanie pomyśleć o czymś innym. Do tego dołączył się smutek, ciemności wewnętrzne, zamroczenie duszy, które nie dadzą się wypowiedzieć („Życie” 358-359).

Św. Teresa nie mówiłaby o tych przeżyciach, gdyby nie obowiązek posłuszeństwa zakonnego. O tyle, o ile pozwalały jej na to siły, starała się ukryć te udręki. W książce pt. „Droga i doświadczenia wewnętrzne św. Teresy z Avila, dla Kościoła Św.”, którą napisał O. Bonifaciusz Gunther znajdzie czytelnik szczegółowy opis tych wydarzeń. Świadectwo Teresy z Avila potwierdza jej brat zakonny św. Jan od Krzyża, który również był dręczony przez szatanów. Pewnego razu brat Franciszek od Apostołów znalazł św. Jana jeszcze bladszego niż zwykle. Na pytanie o przyczynę zmiany w wyglądzie św. Jan odpowiedział: „Byłem tak strasznie dręczony przez szatana, że po prostu nie wiem, w jaki sposób pozostałem jeszcze przy życiu!”.
Tutaj występuje w całej pełni zakłamanie i wyrafinowanie szatana. Jeśli jednak człowiek przeżywa takie napaści, nie poświęca złudzeniom żadnego spojrzenia, gdyż odczuwa tylko ból. Można by przytoczyć mnóstwo świadectw dotyczących przeżyć ze złymi duchami, szczególnie ze strony wiarygodnych, poważnych osobistości: prześladowanie ze strony złego ducha św. Proboszcza z Ars (Winkolhofer, Traktat o szatanie str. 135). Kazanie szatańskie wygłoszone przez opętaną Marię Annę Witenbergerin w dniu 26.IV.1811 r. (Niklaus Wolf von Rippertschwand), czy też słynny wypadek opętania pewnej niewiasty imieniem Magda, leczonej w szpitalu w Trewirze. Opisuje go w swej książce pt. „Opętanie dzisiaj” Rodwyk SJ wydanej przez wydawnictwo Pattloch – Aschaffenburg. Również pełne grozy zażartych ataków i ostrej walki szatana, trwających nieustannie, bez wytchnienia zadających bezwzględne ciosy, należą do najbardziej wstrząsających biografii wielkiego mistyka i stygmatyka włoskiego bł. Ojca Pio („Na drodze do Boga”,Pallotinum, Poznań 1986). A oto jego słowa:
„Była już późna noc: z wielkim hukiem rozpoczęło się natarcie diabelskiego orszaku. Wtedy ukazały się straszliwe, potworne postacie i zaczęły mnie kusić, bym się sprzeniewierzył; uderzały we mnie pięściami w żółtych rękawiczkach. Jednak dzięki łasce Bożej dałem im dobrą odprawę, zdecydowanie się im sprzeciwiłem i odparłem ciosy, wypędzając przeciwników tak, skąd przyszli. Zobaczyłem więc jak w dym obróciły się ich wysiłki, gdy chcieli skoczyć mi na plecy, by powalić mnie na ziemię i pobić dotkliwie. Ponadto rzucali w powietrzu poduszką, krzesłami, książkami, wypowiadając w tym samym czasie straszne okrzyki, słowa wulgarne i sprośne, chcąc doprowadzić mnie do utraty nadziei. Następnej nocy przeżyłem chyba najgorsze doświadczenie. Ten złośliwiec około godziny dziesiątej powalił mnie na łóżko. Aż do piątej nad ranem ciągle mnie atakował i bił. W mojej wyobraźni jawiły się wówczas rozliczne, diabelskie sugestie, myśli pełne rozpaczy, nieufności do Boga. Ale niech będzie uwielbiony Jezus! Obroniłem się jednak przed tym przez zwrócenie się do Jezusa tymi słowami:”Rany Twoje niech mnie bronią”. Właściwie to byłem przekonany, że ta noc będzie ostatnią mego życia na ziemi, a jeślibym nie umarł, to utracę zmysły. Ale niech będzie błogosławiony Jezus, gdyż nic nie dzieje się bez Jego woli. Wreszcie przyszedł Jezus w postaci Dzieciątka, któremu powiedziałem, że chcę pełnić tylko Jego wolę. Pocieszył mnie i pokrzepił po cierpieniach nocy. Och, Boże, jak waliło moje biedne serce, jak płonęło żarem moje oblicze od tego niebiańskiego Dzieciątka!

Należałoby się teraz zapytać, czy można przejść do porządku dziennego nad tymi faktami, a świadków tych wydarzeń potraktować jak oszustów lub oszukanych. Oczywiste staje się, że ci wszyscy, którzy usiłują nam wmówić, że nie ma szatana sami stali się jego nieszczęsnymi ofiarami.